5/30/2013

powrót? koniec?

Wróciłam? Być może, nie wiem tego jeszcze i pewnie długo nie będę wiedzieć.
Tak czy siak jestem, inna niż kiedyś, o odmiennym podejściu do świata, do Was, do siebie. Percepcja lubi płatać figle. Ani się obejrzysz, a tu życie przemknie Ci przez palce i nagle okaże się, że ta jedna chwila trwała lata, choć serce mówi co innego.

Ale dość już o tym, wróćmy do życia. Nie pisałam, bo nie potrafię już tego robić. Nie pytajcie mnie dlaczego, nie odpowiem. Też chciałabym to wiedzieć. Nie wiem, czy będę jeszcze pisać. Pewnie nie. Jest noc, a to pora ludzi takich jak ja. My lubimy noce, gdyż są takie jak my, na swój sposób nieodgadnione. Noc jest tą porą, w której każdy czuje się równy. Co za oknami, co wokół, to i w nas. Tak jest najprościej.

jest zbyt późno proszę śpij
jest zbyt późno więc nie mów mi 

że ktoś się potknął i przeszedł zbyt blisko
chciał powiedzieć słowo, a powiedział wszystko

11/15/2011

Logika.

Zaskakujące, jak bardzo ludzie boją się odpowiedzialności. Najłatwiej jest świadomie, idiotycznie i z premedytacją popełniać błędy, a potem usilnie zrzucać winę za ich popełnienie na innych. Najgorzej, jeśli sami się do owej winy nie poczuwają. Straszna jest ludzka nieodpowiedzialność. Straszna jest ludzka głupota i zapatrzenie w jeden punkt, gdy chodzi o rzeczy ważne. Wtedy najlepiej pozbyć się niepotrzebnego balastu, a potem zrzucać winę na kogoś innego. Ależ to proste. Ależ logiczne. Ależ dziecinne.

...

Czasem człowiek musi krzyczeć. Wyrzucić z siebie potok słów, być może nieskładnych, być może wulgarnych, ale jednak na ten własny szalony sposób jedynie właściwych. I nigdy nie wiesz, kiedy taki moment przyjdzie, kiedy nagle coś się zawali, kiedy nagle ktoś cię zawiedzie, odejdzie, czasem na zawsze, kiedy nagle nie będzie odwrotu a spoglądanie wstecz nie przyniesie ani grama ulgi. Nigdy nie wiesz, kiedy uderzy cię jakaś koszmarna świadomość, choćby tego, po jak cienkiej linii stąpasz i jak bardzo złym stałeś się człowiekiem. Jasne, można wmawiać światu, że to przez innych, ale ciężej wmówić to sobie. Że to na skutek kogoś, czegoś, splotów wydarzeń, zbiegów okoliczności? Może być to nawet prawdą, ale jeszcze większą prawdą jest, że to co najgorsze tkwi w nas od początku, czekając tylko na dogodny moment, by się ujawnić.
Czasem pęd ku autodestrukcji może być szlachetny.

10/03/2010

lód.

Jest tak strasznie zimno. Ogarnia mnie chłód, z każdej strony, z zewnątrz i od środka. Chyba zresztą od środka większy. 

Życie, życie... Mogłoby być piękne, tylko ludzi trzeba by wymienić.

A w sumie sami się wymieniają. Przychodzą, odchodzą, znikają, by znów powrócić. Ciągła, niekończąca się rotacja małostkowego świata dorosłych podobno ludzi.

Wszystko jest nie tak, a ja już nie mam siły, by cokolwiek zmieniać, by o cokolwiek walczyć. Każda walka i tak kończy się przegraną, każda obrana ścieżka zatacza koło, by doprowadzić mnie do punktu wyjścia. Ruch, tak, potrzeba mi ruchu, ale to wsteczny ruch, odwracający mnie od przerażającej przyszłości. Zły ruch, ale jedyny pozwalający jakoś żyć. Tak, wiem, że to najgorsze podejście z możliwych, ale nie stać mnie na inne.

Nie wiem, po co to piszę. Zapewne po to, by ten wewnętrzny chłód ustąpił. Gdy skruszy się lód, pozostanie już tylko kamień. Tak, to dobry cel.

9/12/2010

21st century schizoid man.

Mówisz, że świat zwariował,
że ludzie wszyscy wkoło z życia drwią.
Pewnie masz racje - kto to wie?


Jakie to wszystko dziwne. Nadchodzi kolejna jesień, po niej kolejna zima, pierwsza po tej ostatniej mającej sens. Zmienia się wszystko, zmieniamy się wszyscy, może na gorsze, przynajmniej wiele na to wskazuje. I niby wszystko jest tak jak powinno być, ale tak naprawdę nic nie jest i pewnie nigdy nie będzie.

Nie ma już tej iskry, która kazała przeć do przodu, starać się, ryzykować, walczyć o cokolwiek. Może zresztą nigdy jej nie było, może była złudzeniem, może symulacją z zewnątrz, a może sama z istoty swej racji istniała dla innych, tylko tych innych już nie ma, znikają, zupełnie jak te chmury na niebie za moim oknem, od których szczęśliwie oddziela mnie szyba i noc. Tak jest lepiej, bezpieczniej.

Porozmawiajmy o rzeczach prostych - lampie, stole, kubku z herbatą. Porozmawiajmy o iluzjach codzienności, o tym, jak w tych prostych rzeczach zamyka się wszechświat prawdziwych emocji. Jak wsiąkają w drewno, jak zatapiają się w płynie, pozostawiając na zewnątrz złudzenie harmonii. Albo lepiej nie, nie rozmawiajmy, bo coś mogłoby pęknąć i przełamać bariery, a wtedy świat naprawdę by zwariował. Wtedy okazałoby się, że wszyscy jesteśmy tak samo szaleni.


Cats foot iron claw
Neuro-surgeons scream for more
At paranoias poison door.
Twenty first century schizoid man.

Blood rack barbed wire
Polititians funeral pyre
Innocents raped with napalm fire
Twenty first century schizoid man.

Death seed blind mans greed
Poets starving children bleed
Nothing hes got he really needs
Twenty first century schizoid man.

11/07/2009

mam...

mam 21 lat i obłęd w oczach
mam 21 lat i szaleństwo w ustach
mam 21 lat i chaos w umyśle
mam 21 lat i ogień w sercu
mam 21 lat i 21 bogów
mam 21 lat i 12.54 
mam 21 lat i samotność na zawołanie
mam 21 lat i wieczność na skinienie
mam 21 lat i pustkę na wyciągnięcie ręki
mam 21 lat i ciszę na wysokości kolan
mam 21 lat i brak odpowiedzi na parę zasadniczych pytań
mam 21 lat 4 kawy dziennie i samobójstwo w zanadrzu
mam 21 lat wiele wyjazdów i tylko parę powrotów
mam 21 lat rozdrapane sumienie i chorą wyobraźnię
mam 21 lat obłęd w oczach, szaleństwo w ustach chaos w umyśle
                   i wszystko w dupie


G. Olszański

10/29/2009

jesień.

Kiedy coś w tobie umiera, myślisz o przeszłości.


Szukałam ich. Szukałam którejś z tamtych jesieni. Nie odnalazłam ich w sobie. A przecież były, przecież wiem.

W wyobrażonych jesieniach mojego dzieciństwa jest błogo i ciepło. Kolory opanowują każdy zakamarek świadomości, cichy szelest pod stopami, tak bardzo niedoceniany, walczy o chwilę refleksji nad celowością przemijania.


Już nigdy nie będzie takiej jesieni. Już nigdy nie będzie takich kolorów.


Chciałabym umieć pisać tak, jak S.S. Wyrazić to wszystko, tę jesień, ten listopad, który powoli zaczyna we mnie kiełkować. Ale nie potrafię, a kolory nie chcą powrócić. Chyba zresztą nie mają nawet po co.

Już nigdy nie będzie takiej jesieni.


Zanurzać zanurzać się
w ogrody rudej jesieni
i liście zrywać kolejno
jakby godziny istnienia

Chodzić od drzewa do drzewa
od bólu i znowu do bólu
cichutko krokiem cierpienia
by wiatru nie zbudzić ze snu

I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć