5/23/2009

...

Dr. Wilson: You don't want a healthy leg.
Dr. House: Ohh, here we go.
Dr. Wilson: If you've got a good life, if you're healthy, you've got no reason to bitch; no reason to hate life.
Dr. House: Well here's the flaw in your argument. If I enjoy hating life I don't hate life, I enjoy it.
Dr. Wilson: I didn't say it was rational. HIV testing is 99% accurate, which means there are some people who test positive who live with their own impending doom for months or years before finding out everything is okay. Weirdly, most of them don't react with happiness or even anger - they get depressed. Not because they wanted to die but because they've defined themselves by their disease. Suddenly, what made them, them, isn't real.
Dr. House: I don't define myself by my leg.
Dr. Wilson: No-o, you have taken it one step further. The only way you could come to terms with your disability was to somehow make it mean nothing. So you had to redefine everything. You have dismissed anything physical. Anything not coldly, calculatingly intellectual.

5/18/2009

naiwność.

Miałam pomysł na notkę. Krystalizował się gdzieś pomiędzy ulicą Wojewódzką a Rynkiem, swego szczytu dobiegł na Placu Wolności (z ironiczną kulą na środku - wolność - kula ziemska - przytroczona do nóg - zamkniętych w grobach grawitacji), zatracił się przy Punkcie 44. Zza lewej burty tramwaju leniwym cięgiem wpływały do środka fale podeszczowego, niepohamowanego w swej agresji słońca, nadając zmizerowanym ludzkim twarzom iście katorżniczy wygląd. Słońce nadawało barwy ziemi wierząc, że wraz z ciepłem przynosi jej mieszkańcom radość, a ich oczom ukojenie. Pewnie ciągle w to wierzy, choć tramwaj dawno już zmienił strefę biletową i wszystko uległo zmianie, może prócz chłopca na jednym z przystanków, leniwie kołyszącego się na ramie zdezelowanej wiaty. Jego zdjęcie mogłoby posłużyć National Geographic za plakat - symbol dziecięcej samotności w postkomunistycznym raju. I chyba cała moc tego zdjęcia leży właśnie w tym, że nigdy go nie zrobiono.

Naiwność, Naiwność! Umieramy tak samo naiwni jak w chwili narodzin. Cali złożeni jesteśmy z naiwności i choć maskujemy ją na wiele sposobów, nie da się przed nią uciec. Dorosłość? Naiwność zapakowana w papierek dojrzałości. I Gęba. Mistrzu Witoldzie, jak zwykle masz rację. Dzieciństwo? Naiwność doskonała, karkołomna, zuchwała w swej doskonałości. Kompromis? Możliwy do osiągnięcia, choć ciągle jeszcze nie odkryty.

Byłam dziś świadkiem starcia dwóch Naiwności, których kompromis nie dotyczył. Karkołomność jednej Naiwności przeciw masce drugiej. Starcie zduszone w zarodku, choć niebezpieczne z natury rzeczy.
Tak naprawdę wszelkie Zło pochodzi z walki przeciwnych sobie Naiwności.
Tak rodzi się patologia.