Słońce wylewa się zza chmur. Ożywcze, szczęśliwe, oślepiająco jasne.
Tam nic się nie zmieniło. Słońce jak zawsze opierało się na głównym rondku osiedla. Ten widok, który przez lata napawał mnie radością, teraz okazał się nijaki, zwyczajny, nieznośny w swej powtarzalności. Nic tam się nie zmieniło, tylko ja już nie jestem stamtąd.
Tę wiosnę rozpoczęła Lucienne, lekki wiatr we włosach i tramwaj o 7:28. I słońce. Słońce, które nie należało do mnie.
3/02/2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz